Aktualności

Zobacz więcej
Misje dzisiaj, czyli wspomnienia z wolontariatu w Afryce

Misje dzisiaj, czyli wspomnienia z wolontariatu w Afryce

| Autor: A.C.

Skończyła się moja afrykańska podróż, ale nie skończyła się dla mnie Afryka. Fizycznie jestem poza nią, lecz żyje ona wciąż we mnie i zapewne żyć będzie długo...

Przeżywamy kolejny Tydzień Misyjny. W tym czasie doświadczenie Afryki niejako "budzi się" we mnie na nowo.

Dzień 28.02.2011 roku na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Z pewnym niepokojem, ale i ogromną radością wraz z moją koleżanką wyjechałam na 10-miesięczny wolontariat do stolicy Zambii. Przez ten czas współpracowałyśmy z Siostrami Misjonarkami Świętej Rodziny w jednej z najuboższych dzielnic Lusaki – Chawamie.

Pierwsze zderzenie z Afryką, a konkretnie z naszą dzielnicą – delikatnie mówiąc nami wstrząsnęło. Jadąc z lotniska do „nowego afrykańskiego domu” byłyśmy przerażone tamtejszym światem. Niemal wszędzie widać było walące się domy, bez okien, wody i światła, sklepy zbite z desek i kartonu, tony śmieci, tornada kurzu i ogromny upał. Dodatkowo tłumy ludności, przemierzające główną ulicę Chawamy i mnóstwo dzieci ulicy, bawiących się na wysypiskach śmieci przy drodze, czy też w rowach kanalizacyjnych. Cały ten obraz był na tyle przerażający, iż byłyśmy przekonane, że same nie wyjdziemy poza mury placówki. I rzeczywiście tak było, ale tylko przez kilka dni.

Spotkania z Zambijczykami pokazywały nam zupełnie inne oblicze Afryki. Oprócz trudnych warunków mieszkaniowych, większość ludności doświadcza tutaj również głodu. Niektórzy jedzą jeden posiłek dziennie. Bardzo często zdarza się, iż rodziny, których nie stać na shimę (czyli kaszkę kukurydzianą, gotowaną na wodzie, stanowiącą podstawę wyżywienia) głodują przez 2-3 dni. Kolejny problem to bezdomność, jak i ogromne przeludnienie w domach. W dwóch pokojach bardzo często mieszka nawet 18 osób. Ponadto, różnego rodzaju choroby, a przede wszystkim malaria, gruźlica, HIV/AIDS, są przyczyną wielu zgonów. Można powiedzieć, iż każdy człowiek tamtego świata potrzebuje pomocy.

Naprzeciw wszystkim tym potrzebom wychodzą "biali ludzie". W Domu Opatrzności Bożej mieszka 17 sierot oraz 21 osób starszych. Tworzą oni swoistą rodzinę, o czym świadczy min. to, że wszyscy zwracając się do siostry Judyty mówią: Mamo. Każdego dnia na placówce wyżywienie otrzymuje około stu osób. Oprócz mieszkańców i pracowników, na lunch przychodzą także najuboższe dzieci ze szkoły. Bardzo często jest to ich jedyny posiłek w ciągu dnia. Siostry, poprzez program Adopcji na Odległość troszczą się także o to, by każde dziecko mogło pójść do szkoły. Osobom starszym natomiast zapewniają niezbędne lekarstwa i opiekę medyczną.

Przebywanie z ludźmi bardzo mocno doświadczonymi przez życie nauczyło nas wiele. Afryka pokazała nam jak ogromną wartość ma uśmiech czy podanie dłoni. Mimo beznadziejności sytuacji od tych ludzi biła prawdziwa radość życia. Nigdy z ust Zambijczyka nie usłyszałyśmy słów narzekania, wprost przeciwnie, zawsze potrafili dziękować za kolejny dzień, którym Pan Bóg ich obdarzył. Wdzięczność Najwyższemu szczególnie okazywali podczas Eucharystii, trwającej zazwyczaj ok. trzech godzin, a pełnej śpiewów oraz tańców. 

To dzięki tym ludziom nauczyłyśmy się dostrzegać szczęście w cierpieniu, radość w smutku, bogactwo w biedzie. Paradoksalnie to właśnie tam odkryłyśmy, że można być biednym, a zarazem bogatym; że można po ludzku cierpieć, ale być szczęśliwym. Można mieć wiele problemów, ale pomimo wszystko być człowiekiem radosnym.

Od naszego powrotu minęły już ponad dwa lata. Z każdym miesiącem ogarnia mnie coraz większa tęsknota za zambijskim domem i tamtejszą rodziną. Brakuje nie tylko uśmiechu Stewarda czy Chrisa, ale każdego radosnego człowieka spotkanego na ulicy.

A tak koledzy i koleżanki z Tanzanii śpiewają Ojcze Nasz w języku suahili:

comments powered by Disqus