Aktualności

Zobacz więcej
Kolędowy wyścig z czasem. Czy tak powinno to wyglądać?

Kolędowy wyścig z czasem. Czy tak powinno to wyglądać?

| Autor: Anna Śliwowska

Czym jest dla mnie wizyta kolędowa? Chciałabym raczej napisać czym chciałabym, żeby była.

Zdarzało się bowiem, że po kolędzie nie miałam zbyt dobrych wrażeń.

Kolęda jest w swoim założeniu wydarzeniem pozytywnym. Raz w roku (lub raz na dwa lata) kapłan odwiedza swoich parafian w ich domach. Przychodzi, by porozmawiać, by się wspólnie modlić oraz by poświęcić i pobłogosławić rodzinę i dom.

Wielokrotnie doświadczyłam serdeczności kapłana odwiedzającego moją rodzinę. Były to spotkania bardzo ciepłe, w czasie których księża nawiązywali rozmowę, z troską pytali o życie rodziny. Odwiedzenie setek mieszkań jest trudne do organizacji i realizacji. Często ludzie są zaskoczeni, że ksiądz tak mało czasu poświęca jednej rodzinie. Wobec liczby mieszkań do odwiedzenia nie jest możliwe, by kapłan spędził tam więcej niż kilka, czy kilkanaście minut. Spotkałam się i z takimi wizytami, gdzie ksiądz po szybkiej modlitwie i poświęceniu mieszkania od razu żegnał się i wychodził. Dlatego podoba mi się opcja kolędy raz na dwa lata, wówczas wizyta duszpasterska trwa dłużej. Kapłan ma szansę, by porozmawiać z każdym z członków rodziny. Zapewne inaczej wygląda kolęda poza miastem, gdzie jest często mniejsza liczba parafian do odwiedzenia. 

Czego brakuje mi w corocznej wizycie duszpasterskiej? Na przykład tego, by kapłan nie tylko zapytał, czy mieszkańcy gdzie i jak pracują, ale też o to co im się podoba a co nie w parafii. By porozmawiał jakie wspólnoty działają przy parafii i by zachęcił ludzi do rozwoju w tych wspólnotach. By wizyta nie była tylko okazją do zebrania środków na potrzeby parafii, ale przede wszystkim do poznania rodzin i ich życia.

comments powered by Disqus