Aktualności

Zobacz więcej
Droga Krzyżowa: Moja przyszłość

Droga Krzyżowa: Moja przyszłość

| Autor: Ks. Andrzej Ratkiewicz

Rozpoczął się Wielki Post. Dla katolika to czas wielkich zmian, czas przemiany i reorganizacji swojego życia, czas przylgnięcia bardziej niż kiedykolwiek do Jezusa.

Ostatnio staraliśmy uświadomić sobie, że droga krzyżowa Jezusa jest jak nasze życie. I na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że jest to droga przegrana. Tak, jest ona porażką, jeśli zatrzymamy się tylko na XIV stacji. Ale śmierć i złożenie do grobu to nie koniec, jest jeszcze jedna, najważniejsza stacja. Stacja, która może być naszym udziałem, jeśli od tej drogi krzyżowej nie będziemy uciekać. Tą stacją jest Zmartwychwstanie. Pamiętaj: nie będzie naszego zmartwychwstania, jeśli nasze życie nie będzie na wzór drogi krzyżowej, jaką przeszedł Chrystus. To powinno być dla nas, dla każdego katolika pocieszeniem i częściowym tłumaczeniem cierpienia, krzyży, które nas często dotykają. Zatem nie uciekajmy od nich w naszym życiu, ale przyjmujmy je w pokorze. Uciekając od krzyży, uciekamy od nieba, od zbawienia.

Kiedyś słuchając różnych rekolekcji, utkwiła mi w pamięci pewna historia o ludziach, którzy idąc przez świat nieśli długie, ciężkie krzyże. Jeden doszedł do wniosku, że można sobie ulżyć i kawałek krzyża sobie odciąć. I odciął. Idzie dalej i myśli, że jeszcze jest mu za ciężko, więc odciął kolejny kawałek. I tak odcinał, aż został już tylko malutki kawałek, taki kikucik. Przyszli nad przepaść. Ci co mieli długie krzyże położyli je i przeszli nad przepaścią bez problemów, natomiast ten z malutkim krzyżem musiał zostać.

I tak często jest z nami i z naszym zbawieniem. Tniemy krzyż jak się tylko da. Kiedyś o wiele więcej się modliłem, pacierz rano i wieczorem, potem te rano już odciąłem, bo na rano nie było już czasu. Potem dalej odcinałem, czyli już nawet wieczorem na modlitwę nie było miejsca. Kiedyś chodziłem do spowiedzi co miesiąc w pierwsze piątki, ale potem odciąłem i już tylko raz na dwa miesiące. I wciąż odcinałem, bo teraz to już tylko raz w roku na święta, albo jeszcze rzadziej podaję rękę Panu Bogu. To samo dzieje się z Mszą Świętą. I tak tniemy nasze krzyże. Ale bez względu na wiek, na to ile masz lat, nie wiesz, kiedy będziesz musiał położyć swój krzyż nad „przepaścią”. Czy będziesz mógł przejść przez nią bezpiecznie?

Pamiętajmy, że bez krzyża nie ma zbawienia, nie ma zmartwychwstania. Im więcej doświadczamy cierpienia na wzór drogi krzyżowej Jezusa i przyjmujemy je w pokorze, tym bliżsi jesteśmy celu naszej wędrówki – drogi do nieba. Innego szlaku nie ma. Albo to przyjmujesz, albo odrzucasz. Ale jeśli odrzucasz, to pamiętaj o konsekwencjach takiej decyzji.

ks. Andrzej Ratkiewicz

comments powered by Disqus