Aktualności

Zobacz więcej
Dokonywały się rzeczy niezwykłe

Dokonywały się rzeczy niezwykłe

"2500 km. 56 parafii, 7 szpitali, 2 Domy Pomocy Społecznej, hospicjum, areszt śledczy, dom dla bezdomnych i tysiące wiernych, którzy przywitali Symbole ŚDM" - tak pisał o peregrynacji ks. Arciszewski.

Peregrynacja symboli ŚDM - Krzyża i Ikony Salus Populi Romani w diecezji białostockiej - "Betanii" trwała od 27 czerwca do 15 lipca 2015 roku. Białostocka młodzież przyjęła Symbole od diecezji ełckiej, a przekazała diecezji łomżyńskiej.

"W końcu nadszedł długo oczekiwany dzień - 27 czerwca. Nie ukrywam, że gdy jechaliśmy do Ełku, by stamtąd odebrać Symbole, nikt z nas nawet nie podejrzewał, że tak trudno będzie je później oddać kolejnej diecezji. Pamiętam swoje pierwsze wzruszenie, ale też i zaciekawienie, kiedy tam na placu wiele osób żegnających symbole, zwłaszcza krzyż, zatrzymywało swoje spojrzenie, opierało swoją głowę na Krzyżu, bardzo mocno Go trzymając. Wyglądało to jak pożegnanie z kimś bardzo bliskim – wiem, że musisz jechać, ale ja nie chcę, żebyś jechał" - wspomina ksiądz Rafał w swoim świadectwie.

- Przyznam, że do peregrynacji podchodziłem na początku z dużym dystansem. Kiedy ksiądz Rafał zaczepił mnie i zapytał,czy mógłbym przez kilka dni kierować busem, nie wywarło to na mnie wrażenia. Uczucie do symboli ŚDM zrodziło się dopiero pierwszego dnia peregrynacji, kiedy pojechaliśmy do Ełku po Symbole - opowiada Krzysztof Aramowicz. - Widziałem je już kiedyś na ŚDM w Madrycie, ale nie miałem okazji podejść bliżej. A teraz? Uświadomiłem sobie, że jestem kierowcą świętych Symboli ŚDM!

Miał być kierowcą busa przez kilka dni, kierował nim prawie przez całe dwa tygodnie. Do domu wracał w pół do drugiej w nocy, a przed szóstą rano był już w trasie do Białegostoku.

- Mimo wszystko nie odczuwałem zmęczenia, chciałem być blisko Symboli - opowiada. - Ta bliskość sprawiła, że przywiązałem się do nich bardzo mocno. Wszystkie te momenty, kiedy wyjmowaliśmy i chowaliśmy Symbole, mocno utkwiły mi w pamięci. Kiedy przyjeżdżaliśmy do kolejnej parafii, czułem, że za chwilę pokażemy ludziom coś bardzo cennego i oczekiwanego. Ta świadomość bardzo mocno mnie budowała wewnętrznie.

"Bardzo wzruszające były momenty, których w ogóle się nie spodziewaliśmy. Nigdy nie zapomnę momentu przejazdu przez wieś Baranki. Droga usypana była kwiatami ciętymi z ogródków. Zatrzymaliśmy się przy grupce ludzi, wyjęliśmy Ikonę do adoracji... Pamiętam to wzruszenie, ludzie zaczęli się zbiegać. Trwało to chwilę, może trzy minuty. Odjeżdżaliśmy w ciszy" - pisze ksiądz Rafał.

O tym samym wydarzeniu ze wzruszeniem opowiada Krzysztof Aramowicz:
- Pewnego dnia udało mi się nakłonić księdza Rafała, abyśmy po drodze do kolejnego miejsca przejechali przez moją miejscowość. Napisałem SMS-a do mamy i już po chwili dostałem od niej wiadomość, że moi rodzice wyruszyli po kolei do wszystkich domów we wsi, aby powiedzieć, co niebawem nastąpi. Gdy dojeżdżaliśmy, zauważyłem grupki ludzi stojące przy drodze. A na drodze, na całej długości wsi, rozsypane były kwiaty. Nie myśleli nawet, że się zatrzymamy. Kiedy bus stanął, zewsząd zaczęli się zbiegać ludzie. Panie śpiewały pieśni maryjne, odmawiały różaniec, wszyscy przyklękali, płakali - nawet najtwardsze chłopy z sąsiedztwa. Moja sąsiadka, jak tylko dojechała rowerem, upuściła go na ziemię i, o mało się nie przewracając, dobiegła do nas. Ten moment zapadł mi w pamięć najgłębiej - wspomina.

- Pamiętam, że Symbole zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Pierwszy raz, gdy je widziałam w Świętej Wodzie, mało nie zemdlałam. Krzyż bardzo mnie umocnił. Szłam na adorację w katedrze z bólem w sercu - mówi Agnieszka Ruczaj, wolontariuszka z sekcji muzycznej. - Przy Krzyżu było ze mną tylko pytanie "dlaczego?". Dlaczego tak, dlaczego ja? Dotknięcie Krzyża umacnia, daje poczuć Jego obecność.

- Każde spotkanie było wyjątkowe. Każde miejsce to nowi ludzie, nowe okoliczności. W kaplicach szpitalnych, wśród tych, którzy swe cierpienie noszą na co dzień, Krzyż Chrystusa stawał się pocieszeniem. Kiedy podchodzili ludzie chorzy albo więźniowie, płynęły im łzy - opowiada Krzysztof Aramowicz.

- Chciałbym dać świadectwo wielkiej wiary ludzi naszej diecezji, zarówno młodych jak i starszych, wszystkich tych, którzy uczestniczyli w peregrynacji. Symbole miały pobudzić świadomość wszystkich diecezjan, że oto Chrystus jest wśród nas, że Jego Matka jest przy Nim. Peregrynacja to był w pewien sposób czas Drogi Krzyżowej, w której byli wszyscy, i gapie, i współczujący, i mężczyźni i kobiety, i Weroniki, i Szymonowie. Ale pewne jest, że podczas tych spotkań dokonywały się rzeczy niezwykłe - mówił na zakończenie peregrynacji ksiądz Arciszewski.

Arcybiskup Edward Ozorowski, metropolita białostocki, przypominając w homilii przebieg peregrynacji, podkreślał: „Krzyż ten wędrował przez wioski i miasta, zaglądał do ludzi chorych i ich pocieszał, ale także do zdrowych, przypominając im, że jeśli ich droga życia wiedzie przez krzyż, to z pewnością dojdą do chwały zmartwychwstania. Wszędzie przyjmowany był ze zrozumieniem, szacunkiem i adoracją”.

Młodzież z wielkim żalem żegnała Symbole Światowych Dni Młodzieży.

- Zostawiłem w busie-kaplicy swoje serce - mówi Krzysztof.

Patrycja Bućko

comments powered by Disqus