Aktualności

Zobacz więcej
Życie tylko jedno masz i musisz o nie dbać

Życie tylko jedno masz i musisz o nie dbać

Wywiad Małgorzaty Wirkowskiej z ojcem Łukaszem Buksą

Zrozumiałem, że to ja mam być dla młodych ludzi tym, który będzie przeprowadzał ich z jednego etapu życia do kolejnego, a muzyka jest dla mnie narzędziem, która prowadzi ludzi do Pana Boga. O swej drodze powołania, budzeniu ludzi do pięknego przeżywania życia opowiada O. Łukasz Buksa w rozmowie z Małgorzatą Wirkowską.

Małgorzata Wirkowska: Skąd pomyśl na akcję „Obudź się możesz więcej”?

O. Łukasz Buksa: Kiedy zostałem odpowiedzialny za młodzież w naszym zakonie franciszkanów, to szukałem jakiegoś pomysłu, żeby do nich dotrzeć. Wówczas Papież Franciszek ogłosił rok życia konsekrowanego. Powiedział piękne słowa: „Wyjdźcie z kościołów i idźcie obudzić świat”. Ja te słowa uczyniłem mottem życiowym. Postanowiłem budzić świat, młodego człowieka poprzez talenty, pasje. Spotykając się w szkołach, salach gimnastycznych, koncertowych w poprawczaku, a nawet w kościołach. Wszędzie dać świadectwo Pana Boga, który sprawia, że jeśli się obudzę, dostrzegę pewne rzeczywistości, podejmę trud, wyzwanie, to wtedy mogę więcej.

MW: Prowadzi też Ojciec rekolekcje na stokach narciarskich.

O. Łukasz: Tak. Jest to taka akcja ewangelizacyjna. Wiele osób, które spotykam często pyta mnie czy jest coś w ferie. Zastanawiałem się co dla nich zrobić. Pojechałem kiedyś na stok narciarski i tam zrodził się projekt: rekolekcje na nartach i snowboardzie. Nie umiałem kompletnie na niczym jeździć, ale nauczyłem się i od dwóch lat jestem również instruktorem w Polskim Związku Snowboardu. W tym roku było sześć edycji rekolekcji. Razem z ekipą, która mi pomaga ogarniamy całą Polskę, bo ludzie przyjeżdżają z całego kraju. Jest to trudny czas. Męczymy ciało i ducha. Codziennie rano jest msza święta z konferencją, śniadanie, szybkie pakowanie i wyjazd na stok. Tam przez cztery godziny doskonalimy swój warsztat. Następnie powrót, obiadokolacja i od godziny 17-tej do późnych godzin wieczornych przebywamy w kaplicy na konferencjach i modlitwie. Tych kilka dni potrafi zmienić nastawienie młodzieży do codzienności.

MW: Jak młodzież reaguje na śpiewającego zakonnika?

O. Łukasz: Są różne reakcje. Jest grono osób, które chce to przyjąć i osób kompletnie niezainteresowanych. Dzisiaj młodzież często jest smutna i zrezygnowana, ale jest też grono osób poszukujących Pana Boga. Swoją muzykę opatrzyłem tekstami, które nie w bezpośredni sposób mówią o Panu Bogu, ale mówią o wartościach, które pochodzą od Niego. Kiedyś przyszedłem na lekcje i jeden chłopak mówi do drugiego: „Kurna, znowu ksiądz będzie mi tutaj pitolił”. Z czasem zmienił swoje nastawienie. Staram się pokazywać, że jeżeli pomogę Panu Bogu, wpuszczę Go do swego życia, dostrzegę Jego obecność, to będę mógł więcej. Chcę przekonać do tego ludzi, ale to wszystko w perspektywie wyboru. W czasie konferencji mówię o życiu, a na końcu zadaję pytanie, skąd wziąć siłę, żeby odpowiedzieć na Boże wezwanie? Mówię: „Przyjdź, a ci powiem”. Chodzi o to, żeby inicjatywa pochodziła od tego młodego człowieka. Bo jeżeli ja go zarzucę samymi treściami, to on pomyśli: „Dobra, już to wiem”, ale jeżeli wykona ruch ze swojej strony i włoży trud, by znaleźć odpowiedzi na pytania, które go nurtują, to wtedy zupełnie inaczej będzie patrzył na życie.

MW: Teksty pisze Ojciec sam, a skąd czerpie do nich inspirację?

O. Łukasz: Na płycie „Możesz więcej” jest jedenaście historii ludzkich. Pewne osoby spotkałem osobiście. Niektórych już nie ma wśród nas. Gdy nie mogę sobie poradzić z jakimś problemem, to piszę teksty. Piosenka „Łagodne światło” powstała, kiedy pielgrzymowałem do Santiago de Compostela. Wtedy zobaczyłem ocean, wzburzone fale i pomyślałem: "Kto mnie przed tym ochroni? Tylko Jezus."  Zrozumiałem, że to ja mam być dla młodych ludzi tym, który będzie przeprowadzał ich z jednego etapu życia do kolejnego. Wyjście z wieku dziecka i wejście w życie dorosłe. Utwór „Rezygnacja” to historia dwóch osób, których już nie ma pośród nas. Popełnili samobójstwo. Tekst do „kanapy” zajął mi sporo czasu, ale w pewnej chwili Bóg dał mi światło jak to poprowadzić. Teksty zawsze są przemodlone.


MW: Co było wcześniej: powołanie zakonne czy muzyka?

O. Łukasz: Jedno i drugie. Pierwszą solówkę zaśpiewałem na mojej Pierwszej Komunii Świętej. Trzy koleżanki miały śpiewać psalm. Gdy je usłyszałem powiedziałem: „nie, one nie będą śpiewać”. Zaśpiewałem ja, choć nie wiedziałem, że potrafię. Zarówno muzyka, jak i powołanie wzrastało razem. I Pan Bóg, i muzyka. I muzyka, i Pan Bóg. Dwie rzeczywistości, które cały czas się ze sobą splatały w jedną całość. Muzyka jest dla mnie narzędziem, dzięki któremu przyprowadzam ludzi do Pana Boga. Jeżeli moja muzyka prowadzi ludzi do Pana Boga, i daje im szansę krótkiej refleksji nad życiem, to już jest zwycięstwo. Łaska do tego, by piękniej przeżyć swoje życie, by się nie wstydzić. Dziś niejednokrotnie wstydzimy się wiary. Tego, że jesteśmy ludźmi wierzącymi, że lubimy chodzić do kościoła, że lubimy się cieszyć. Bóg mówi zupełnie inaczej: „Człowieku, pozwól mi”. W tej wolności jest miejsce na rozwijanie twoich talentów, pasji. Zachwyt miłością, pięknem relacji. Wzrastanie w przyjaźniach. O to w tym wszystkim chodzi.

MW: Do powołania wzrastał Ojciec powoli czy to było coś gwałtownego?

O. Łukasz: Powoli. Jestem człowiekiem, który był blisko Boga, a zarazem daleko od Kościoła. W sobotę wieczorem siedziałem na koncercie punkowym, w niedzielę stałem przy ołtarzu. Nosiłem długie włosy i wkurzałem tym rodziców, później goliłem się na łyso żeby też ich zdenerwować. Kiedy matka kazała iść na gorzkie żale, poszedłem. Stałem jednak z tyłu ze słuchawkami w uszach. Natomiast powołanie... ja do niego wzrastałem. Pan Bóg przeprowadzając mnie przez różnego rodzaju codzienności uzdrowił mnie od pewnych rzeczy. Dał łaskę, bym je docenił. Będąc na formacji w seminarium Bóg pokazywał mi piękno powołania. Zachwyciłem się tym głosem i pozwoliłem jeszcze bardziej wrastać miłości Pana Boga we mnie. Tą miłość chcę dawać człowiekowi. Dziękuję Mu za to.

MW: Jak zareagował prowincjał zakonu, gdy Ojciec zaczął występować?

O. Łukasz: Odkąd szedłem do zakonu zawsze chciałem pracować z młodymi ludźmi. Oni wiedzieli, że mam zdolności muzyczne. Dzięki zakonowi jeszcze bardziej rozwinąłem swój warsztat muzyczny. Poszedłem na akademię muzyczną i dodatkowe zajęcia z nauki śpiewu. Talent trzeba rozwijać. Dziękuje Panu Bogu i zarządowi prowincji, za akcję „Obudź się, możesz więcej”. Ostatnio z tą akcja jeździłem do młodzieży polonijnej w USA. Widzę, że jest głód odkrywania w taki sposób Pana Boga. Ja jestem wierny i posłuszny decyzji. Jeżeli stwierdzi, że nie mogę robić tego, co robię, to ok. Jednak przed Panem Bogiem to oni będą musieli odpowiedzieć na pytanie: „Dlaczego?” Oni wypełniają także Jego wolę. Jeśli powiedzą mi, bym prowadził katechezy, będę, pracował, to będę, szedł na studia, to pójdę. Na dzień dzisiejszy tworzę muzykę i jestem za to wdzięczny.

MW: Co Ojciec najlepiej wspomina ze Światowych Dni Młodzieży w Krakowie?

O. Łukasz: Wiele jest takich wspomnień. Mieszkam w centrum Krakowa, więc widziałem, że miasto w tym czasie naprawdę zmieniło swoje oblicze. Ludzie świętowali prawdę, o której mówił Papież Franciszek: o tym, by doceniać życie, miłość, wielkość Pana Boga. Byli względem siebie życzliwi. Mnóstwo narodowości i dobrych słów. Wielu ludzi się zatrzymywało, nie pędziło tak jak zazwyczaj. W sobotę jak Papież Franciszek grzmotnął kazanie, to niejedne cztery litery ruszyły się z tej przysłowiowej kanapy. To całe piękno, które się wydarzyło musi dalej trwać. Dlatego na wiosnę wyjdzie mój najnowszy singiel zapowiadający kolejną płytę pod tytułem „Kanapa”. Tekst piosenki to między innymi słowa Papieża Franciszka i słowa, które mówią o tym, żeby iść i przeobrażać świat. Choć wiele się wydarzyło, wiele szans się pojawiło, to trzeba iść dalej. Stajemy przed pytaniem: „Co dalej?” Poprzez przykład mojej zmiany życia i relacji z innymi pragnę pokazywać jak pięknie przeżywać własne życie.

MW: Jak Ojciec wychodzi na scenę i patrzy na młodzież to, co chce im powiedzieć? Taka pierwsza myśl.

O. Łukasz: Życie tylko jedno masz i musisz o nie dbać (fragment tekstu jednej z piosenek ojca Łukasza-przyp. red.)- tego życzę każdemu. A stanie się tak, gdy odkryjemy jego wartość, gdy dostrzeżemy obecność Pana Boga w swoim życiu. Chcę tej młodzieży pokazać etap życia, w którym się znajdują. To jest niesamowite, jak człowiek może pięknie przeżyć życie. Ważne jest tylko, by to zrozumiał. Dziennikarz przecież wie, po co robi wywiad, a nie każdy wie, po co żyje. Niektórzy myślą wyłącznie o tej sferze cielesnej - jak napełnić swój żołądek, wyspać się. Jest jeszcze serce, dusza. Nie trzeba bać się czy unikać tego. To piękny dar od Boga.

fot. Asia Organek

zdjęcia pochodzą z tegorocznego Światowego Dnia Młodzieży 08/04/2017

comments powered by Disqus