Aktualności

Zobacz więcej
XXXVII Piesza Pielgrzymka Różanostocka
AUTORZY ZDJĘĆ DO REPORTAŻU: KAMIL JANOWICZ I MAŁGORZATA WIRKOWSKA

XXXVII Piesza Pielgrzymka Różanostocka

Idźcie i głoście

Jesteś chrześcijaninem, należysz do mnie, Ja się Tobą opiekuję i do Mnie zmierzasz. Czy uświadamiasz sobie to, że masz najpotężniejszego Ojca na świecie? - mówił ks. Wojciech Kapica, autor tegorocznych konferencji na XXXVII Pieszej Pielgrzymce Różanostockiej



Mija połowa czerwca. Do wyjścia pozostało tylko kilka dni. Upragniony czas, na który czekałam z utęsknieniem. Coraz większy entuzjazm, że mogę ponownie wyruszyć w drogę – i, jak powie w późniejszej konferencji ks. Wojciech Kapica - odkrywać swoją tożsamość.
- Muszę wiedzieć, kim jestem w tym świecie, skąd się wziąłem i jakie jest moje zadanie: inaczej będę zagubiony - mówi ks. Wojciech.
Dzisiejszy świat ciągle biegnie do przodu. Za nowinkami, za bogactwem, za pięknem. Dociera do mnie pewna myśl. Czy kiedykolwiek zatrzymałam się na chwilę, by odpowiedzieć sobie na pytanie księdza Wojtka? Nie przypominam sobie. Pan Bóg robi coś wspaniałego. Daje mi na to czas na tegorocznych rekolekcjach w drodze. Już w pierwszej konferencji odpowiada jasno i konkretnie.
- Wy jesteście solą ziemi, wy jesteście światłem świata
Bóg daje mi odpowiedź: jestem drogocennym skarbem w Jego oczach.


Moja tożsamość

Spotykam się z koleżanką pod katedrą. Msza święta, formowanie się grup i wychodzimy. Jak co roku naszemu wyjściu towarzyszy deszcz. Patrzę w niebo. Zachmurzone, ale mam wiarę, że przestanie.
Później nie będzie już padać.
- Pielgrzymka to rekolekcje w drodze. Często w upale, deszczu, zmęczeniu, chorobie - mówi mi Patrycja, która idzie razem ze mną.
Dla mnie to czas, w którym mogę iść i głosić. O tym jest również mowa w tegorocznym haśle: „Idźcie i głoście”. Choć wyruszamy w kroplach deszczu, na naszych twarzach pojawia się uśmiech. Wiemy, że za trzy dni spotkamy się z naszą kochaną matką w Sanktuarium w Różanymstoku.
Nasz gitarzysta Michał zaczyna uderzać w struny. Z nagłaśniającej tuby płyną kolejne dźwięki. Ludzie stoją na przystankach. Jedni nie zwracają uwagi, inni machają i żegnają. Nagle w naszej grupie zauważam Damiana.
Poznałam go na Taizé w Valencji. Ciągle uśmiechnięty, radosny, otwarty. Należy do wspólnoty Przymierze przy parafii Bolesławy Lament w Białymstoku. Niesie z sobą cały bagaż. Namiot, śpiwór. Pojawia się ciekawość. Po co to robi? Przecież mamy samochody, które wiozą nasze rzeczy. Koduję sobie w głowie: na postoju muszę podejść i zapytać.

W tym całym poznawaniu swojej grupy nie zauważam, kiedy nasz przewodnik, ks. Tomek Kozłowski włącza pierwszą konferencję ks. Wojtka. Kiedy skupiam się na jego słowach, słyszę:
-Jesteś chrześcijaninem, należysz do mnie, Ja się Tobą opiekuję i do Mnie zmierzasz. Czy uświadamiasz sobie to, że masz najpotężniejszego Ojca na świecie? Wracaj do tych korzeni codziennie, uświadamiaj sobie tę prawdę. Jesteś synem, córką potężnego Ojca. Twoje chrześcijaństwo jest bardzo cenne, to powód do dumy.
Wow. Słyszałam to wielokrotnie, ale to tutaj, w drodze naprawdę dociera do mnie, kim jestem. Córką samego Boga! Coś niesamowitego. To jest moja tożsamość. Powód do dumy. Gdyby nie ten czas drogi, czy kiedykolwiek pomyślałabym o sobie w taki sposób? Nie wiem. Wiem jedno: Bóg dał mi dzisiaj ten czas, by mi powiedzieć, kim jestem.
Dzień zbliża się ku końcowi. Zastanawiam się, co będzie jutro. Co jeszcze przez księdza Wojtka zechce powiedzieć mi Pan.


Ucz się nauczać

Dzień drugi. Pobudka wcześnie rano. Pakowanie namiotów, modlitwa i wychodzimy. Dziś etap do Majewa, niesamowitego miejsca, które na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako miejsce przywitania symboli Światowych Dni Młodzieży.
Jednak zanim dojdziemy do Majewa, musimy pokonać ponad dwadzieścia sześć kilometrów. Mijamy różne miejscowości, różnych ludzi. Machają do nas. Częstują bułeczkami. Podchodzę do naszego przewodnika: nurtuje mnie wczorajsza konferencja.
Jak chrześcijanie mają stawać się solą na ziemi? Jak w tym pomaga pielgrzymowanie?
- Jesteśmy bardzo widoczni. W piątkowe południe przechodzimy przez centrum miasta, ludzie nas pozdrawiają, machają nam na drogę, mają łzy w oczach, ale też patrzą zdziwieni, a czasem nawet z politowaniem – mówi ks. Tomasz. - Jesteśmy dla nich świadectwem. Skoro pokonujemy prawie osiemdziesiąt kilometrów pieszo, to na końcu drogi musi być coś, albo raczej Ktoś wyjątkowy, niepowtarzalny. Jesteśmy solą ziemi, kiedy przechodzimy przez wsie, na postojach troszcząc się o nieznajomego brata i siostrę, wymieniając uśmiechy, ale też dbając o to, żeby pozostawić po sobie porządek – dodaje jeszcze.


Wędrujemy dalej. Śpiewamy, modlimy się, rozmawiamy, odpoczywamy i słuchamy kolejnej części rozważań konferencji.
- Żeby innym ogłosić Jezusa, sam muszę być w głębokiej z Nim relacji. Inaczej będę mówił wyuczone frazesy, puste slogany, które nie pociągną ludzi, a często zniechęcą - mówi ks. Kapica.
Dość mocne słowa, które uświadamiają mi moją relację z Panem Bogiem. Idę przez te kilka kilometrów do postoju i ciągle ją rozważam. Ksiądz Wojtek ma rację. Najpierw muszę sama poznać i ciągle poznawać Boga, by mówić o Nim innym.
Dochodzimy do postoju, rozkładamy karimaty. W oddali znowu widzę Damiana. Podchodzę do niego, rozmawiamy. Na pielgrzymce łatwo jest iść i głosić: a jak ma to zrobić zwykły człowiek poza nią?
- Poprzez świadectwo życia. Poprzez to, co robi na co dzień. Gdy dzielę się swym życiem w rozmowach z ludźmi, szczególnie młodymi. Nie zmuszam ich do niczego - mówi Damian. - Chcę mieć bliską relację z Jezusem. Czytam Słowo Boże, książki. To nie jest trudne.


Bardziej przykład niż wykład

Ostatni dzień pielgrzymowania. Już tylko osiemnaście kilometrów i spotkam się z moją Mamą twarzą w twarz. Spojrzę w jej oblicze i powiem: kocham Cię. Powierzę swe intencje i modlitwy innych. Na razie jednak idę, a nasz przewodnik włącza ostatnią cześć konferencji. - Czyny, nie słowa. Mów o Chrystusie tylko wtedy, gdy cię ktoś zapyta. Ale żyj tak, żeby pytano cię o Chrystusa! Miej uśmiech na twarzy, wystrzegaj się sztuczności - mówi ks. Wojciech.
Zastanawiam się nad tymi wszystkim i przypominam sobie Damiana, który niesie cały swój bagaż z sobą. No właśnie, dlaczego?
- Planuję wyruszyć na dłuższą wyprawę i chcę sprawdzić, czy dam radę - dzieli się Damian. -Idę już czwarty raz. Zawsze było mi lekko, więc w tym roku chciałem odczuć większe zmęczenie fizyczne, aby to też w jakiś sposób odcisnęło piętno na mojej duszy. Chcę poczuć, że wysiłek ma sens.

Myślę sobie: to przecież taki przykład, o którym wspomina ks. Kapica. Czyny, nie słowa. Coś mnie w nim zaciekawiło, więc zapytałam. Teraz już wiem: brak w nim sztuczności. Chrystus jest w nim obecny na co dzień. A powiedział mi to zwykły, podróżny bagaż.
Idziemy dalej. Jeszcze tylko kilka kilometrów i Różanystok. W końcu widać wieże sanktuarium: wszyscy klękamy na drodze.
Przed wejściem ksiądz Tomasz dzieli się ze mną swoim doświadczeniem Boga w czasie tej drogi.
- Działania Boga doświadczyłem poprzez konkretnych ludzi, którzy przychodzili, aby pojednać się z Najwyższym w sakramencie pokuty. Ich spowiedzi świadczyły o tym, że pielgrzymka jest dla nich momentem nawrócenia i głębokiego przeżywania swojej wiary. Nie ma nic piękniejszego niż to, że towarzyszy się człowiekowi, który wraca w kochające ramiona Boga Ojca.
Dochodzimy na miejsce. Zanim staniemy wszyscy razem w wielkim uwielbieniu Boga, wysłuchamy koncertu scholi „Winnica”.

Jednak wcześniej wchodzimy do sanktuarium, by tam spotkać się z Tą, która jest tak bliska memu sercu. Z Najświętszą Panienką. Patrzę na Nią i wypowiadam swe intencje. Zaś nasz przewodnik, zapytany o swoje, odpowie mi później:

- Poprosiłem, by zajęła się moimi sprawami. Moja znajoma ma trzydzieści jeden lat i ciężko zachorowała, lekarze nie dają jej prawie żadnych szans na przeżycie. Poprosiłem, żeby Maryja zajęła się także tą sprawą. Głęboko wierzę, że stanie się cud uzdrowienia. Podziękowałem też Maryi, że mogłem przejść pielgrzymkę – mówi ksiądz Tomek.



Małgorzata Wirkowska

comments powered by Disqus