Aktualności

Zobacz więcej
Gdy mówisz Bogu „tak”, dzieją się cuda
ze zbiorów Hani

Gdy mówisz Bogu „tak”, dzieją się cuda

O tym, czy można wątpić, będąc wierzącym, o Bogu, któremu warto zaufać i o uzdrowieniu, na które musiała czekać cały rok opowiada Hanna Górska ze wspólnoty Ezechiasz

Urszula Jabłońska: Zawsze jesteś uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do życia. Jak ci się to udaje?

Hanna Górska: Jestem zaskoczona, że tak to wygląda z zewnątrz, bo tak, jak każdy, miewam chwile bardzo trudne. To, że zawsze jestem w stanie się podnieść, jest tylko zasługą Boga. Kiedy wszystko zawodzi, kiedy człowiek myśli, że nie ma żadnych powodów do radości, że jego życie straciło sens i już się nie podniesie, wtedy podnosi nas Jezus. Człowiek, który Mu ufa, nie musi martwic się o nic, niczego nie musi się bać. To zaufanie daje radość i pokój, poczucie, że wszystko będzie dobrze.

Co jest fundamentem Twojego życia?

Wcześniej myślałam, że jestem szczęśliwą osobą i byłam przekonana, że mam w życiu wszystko, czego potrzebuję. Fundamentem jednak nie był Jezus, ale inni ludzie, moje ambicje i pragnienia. Kiedy przyszły trudne sytuacje, na które nie byłam gotowa, nagle okazało się, że ludzie zaczęli mnie opuszczać. To był moment, kiedy musiałam przewartościować swój system. Wszystko, co do tej pory uważałam za ważne, okazało się całkowicie bezwartościowe. Gdyby nie Jezus, załamałabym się. Często ludzie oszukują samych siebie, w sercu noszą pustkę i nie potrafią uporządkować swoich pragnień. Tylko Jezus to potrafi. Trudno na Nim polegać. Można wierzyć w Boga, ale nie wierzyć Jemu. Tego człowiek uczy się przez całe życie. Ale naprawdę warto.

Jezus był zawsze blisko Ciebie?

Zdecydowanie tak. Nawet, kiedy tego nie dostrzegałam. Teraz z perspektywy czasu wiem, że był. Momentami krzyczałam, przekonana, że Go nie ma. Nawet wtedy, gdy byłam już kilka lat we wspólnocie, przyszedł moment, kiedy sama nie wiedziałam, czy w Niego wierzę i pytałam Go, czy naprawdę istnieje. Ale każda ta chwila miała sens i we wszystkim był obecny Bóg.

Gdy byłaś w gimnazjum, przydarzył ci się mały wypadek, który znacząco wpłynął na twoje zdrowie. Co się wtedy wydarzyło?

Skacząc na trampolinie, wybiłam sobie dwa przednie zęby. Lekarze udzielili mi odpowiedniej pomocy, ale wkrótce okazało się, że uszkodzone zostały naczynia krwionośne i nerwy, a zęby prawdopodobnie będą do wymiany i nie da się ich uratować. Istniała pewna nadzieja, że młody organizm zregeneruje się, więc nie usunięto mi ich od razu. Jednak z każdą wizyta było coraz gorzej, zęby zaczęły szarzeć i ostatecznie umarły. Traciłam już nadzieję, ale pewnego dnia pojechałam na rekolekcje, które prowadził Witek Wilk. Zachęcał nas, żeby prosić Boga o to, co jest niemożliwe. Poprosiłam więc, żeby uzdrowił moje zęby, jeśli On tego chce. Tego samego dnia wieczorem Witek Wilk zaczął modlić się do Ducha Świętego i powiedział nam, że ma obraz zęba leczonego przez Boga. Stwierdził, że nie wie, co to jest za ząb i jaka jest przyczyna choroby, ale Bóg z niej uzdrawia. Poczułam, że to Pan mówi do mnie. Byłam przeszczęśliwa. Od razu po powrocie pobiegłam do dentysty. Lekarz zaczął mnie badać i z przerażeniem odkryłam, że nic się nie zmieniło. To była chyba najciemniejsza chwila w moim życiu. Byłam przekonana, że wszystko się zawaliło. Nie czułam nic, żadnej zmiany. Ten stan trwał rok. Co miesiąc przychodziłam do dentysty i prosiłam, żeby jeszcze raz sprawdził, ale nie było poprawy. To był straszny rok. Umysł mówił mi już, że Boga nie ma. Ale sercem pokochałam Go i nie mogłam uwierzyć w to, że mógłby mnie zostawić. Po roku przyszłam na wizytę i poprosiłam dentystę, żeby po raz ostatni sprawdził, czy nie ma poprawy. Lekarz zbadał zęby i stwierdził, że jest w porządku, wszystko się zagoiło, nerwy i naczynia krwionośne się zregenerowały, zniknęły wszelkie opuchnięcia. Wszyscy byli zaskoczeni, nawet mój tata – wierny katolik. To uzdrowienie było wielkim świadectwem działania Boga.

Co mogłabyś doradzić innym młodym ludziom, którzy zmagają się z różnymi problemami?

Ciągle się uczę, że zmaganie się z problemami to proces. Na pewno przestałam pytać: dlaczego? Słyszałam ostatnio taką historię: dziecko zadało pytanie papieżowi Benedyktowi XVI, dlaczego jego rodzice zginęli w tsunami. Papież odpowiedział: nie wiem, ale ufam. Często nie wiemy, dlaczego coś się dzieje, ale w postawie zaufania jest łaska przejścia przez to i odnalezienia tego, co najlepsze. Jak mówią słowa Pisma : „W nawróceniu i spokoju jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła.”

Twój życiowy cel?

Umierając chcę móc spojrzeć na swoje życie i powiedzieć, że było dobre, że każdy krok przeszłam z Bogiem, że spełniałam jego wolę. Moim celem w życiu jest Bóg i nim bardziej rozwijam się w wierze, tym bardziej odkrywam, czym jest wiara. Chcę mówić Bogu „tak”. Wierzę, że On pozwoli mi kiedyś spojrzeć na swoje życie i ucieszyć się z tego, że miałam siłę. Warto jest mówić „tak”, wtedy dzieją się cuda. Moim celem jest bycie z Bogiem i Niebo.

Urszula Jabłońska

comments powered by Disqus